Napisaliśmy onegdaj artykuł pod tytułem 10 błędów początkującego tłumacza technicznego. Opublikowałem go w 2021 roku jednak temat tłumaczenia technicznego i popełnianych przez początkujących – i nie tylko – błędów różnego rodzaju w przekładanych dokumentach okazał się dużo szerszy. W pierwszej części udało mi się omówić jedynie trzy rodzaje pomyłek tłumacza.
Artykuł w linku, czyli pierwsza część 10 błędów tłumacza technicznego
Pisaliśmy wówczas o błędach ortograficznych, które wcale nie są czymś rzadkim wśród osób parających się zagadnieniami językowymi. Czyli to, co kiedyś już sygnalizowałem – znajomość języka obcego, na przykład języka angielskiego, przez ostatnie 20 lat ogromnie poszła naprzód. Tymczasem znajomość języka ojczystego równie mocno spadła. Nie dotyczy to tylko inżynierów, techników, ale również filologów. Drugie zagadnienie, które poruszyłem w pierwszej części to kalki językowe, czyli ślepe kopiowanie konstrukcji gramatycznych języka angielskiego, bo ten język jest przekładany najczęściej, do języka polskiego. Również takie usterki językowe można zakwalifikować, jako mające swoje korzenie w brakach w edukacji. Dodałbym, przyczyną jest też brak erudycji, słabe oczytanie.
Zdrobnienia w tekście technicznym?
Ale idźmy dalej i zajmijmy się kolejnymi zagadnieniami, których omówienie może pomóc kandydatom na tłumaczy przysięgłych czy też tłumaczy technicznych języka angielskiego.
Znajomy inżynier automatyk powiada, iż doradza swoim pracownikom używanie tłumaczenia instrukcji technicznej wraz z oryginałem. Czas więc podnieść swoje kwalifikacje językowe, choćby na przykładzie cudzych błędów, aby ich unikać.
Punkt pierwszy: zdrobnienia.
Być może osoby po raz pierwszy tłumaczące tekst techniczny nie zauważają tego, że używają, zupełnie niepotrzebnie, zdrobnień. (Praktycznie w tłumaczeniach technicznych, które pod względem zabarwienia emocjonalnego są neutralne, nie ma w ogóle potrzeby używania zdrobnień, jako środków raczej z literatury pięknej). Gdy piszą „nitka” zamiast „nić” albo „rączka” zamiast „rękojeść” (słupek – słup), to są to drobniejsze niezgodności. Nieco to razi, ale jeszcze nie przeinacza sensu zdania.
Co innego, gdy tłumacz np. część maszyny nazywa „stopką” – zamiast poprawnie „stopą”. Wprowadza w błąd techników, tym bardziej, że że owa „stopka” waży dwie i pół tony i do jej podnoszenia używa się suwnicy!
Dotykamy tu kolejnego zagadnienia: braku znajomości tłumaczonych zagadnień technicznych.
Czy tłumacz musi znać się na technice?
Gdy rozmawiamy na ten temat z różnymi tłumaczami technicznymi, to można odnieść wrażenie, że jest to temat-rzeka.
Z jednej strony mamy inżynierów, naukowców bądź lekarzy, którzy tłumaczą sami lub korygują cudze tłumaczenia.
Z drugiej strony mamy tłumaczy, filologów, którzy na przestrzeni lat i wobec rozpiętości przeróżnych zleceń z rozmaitych branż, przekładają bardzo różnorodną tematykę. Kiedy dostają dokument – na przykład – z implantologii stomatologicznej włącznie z programami i drukiem 3D, aby przełożyć taką dokumentację, muszą zaznajomić się chociażby ze słownictwem branżowym.
Kiedy nasz tłumacz z kolei, w następnym zleceniu, zajmuje się dokumentacją techniczną z dziedziny automatyki, a sam nie jest automatykiem, musi również wgłębić się w tłumaczone zagadnienia by nie popełnić błędów. Inaczej się nie da. Oprócz czasu poświęconego na translację, tłumacz techniczny „inwestuje swój czas” w naukę, choćby pobieżną, zagadnień technicznych z danej dziedziny.
Bo kto pływał na statkach i zna wszystkie kody międzynarodowe, albo kto z nas wydobywał surowce mineralne w Afryce? Na pewno wysokiej jakości tłumaczenia technicznego (medycznego, specjalistycznego) nie osiągniemy – polegając wyłącznie na słowniku czy Google translatorze – nie wiedząc kompletnie nic z tłumaczonej branży. Oczywiście, drugi fakultet pomaga (to układ idealny, tłumacz i inżynier w jednej osobie)
Punkt trzeci: kontekst językowy
Ten punkt łączy się bezpośrednio z poprzednim. Bez znajomości zagadnień i branży nie będziemy w stanie poprawnie używać zwrotów z danej przestrzeni językowej, a tym samym narazić się na śmieszność w ocenie fachowców.
Tak samo śmieszyć będzie rączka, śrubka czy płytka, jak nieporadność i brak użycia kontekstu językowego.
Co można robić, aby unikać powyższych trzech typów błędów przy tłumaczeniu technicznym?
1. Wiedza ogólna. Choćby elementarne zainteresowanie literaturą piękną, aby „język giętki, powiedział wszystko, co pomyśli głowa”. Kto bez Google, zna autora tego cytatu?
2. Systematyczne podejście oraz rzetelne przygotowanie. Na czym ono ma polegać?
Wiadomo, że pierwszy raz jest najtrudniejszy, gdy nie znamy danej dziedziny. Nie zawsze wystąpi możliwość wizyty w fabryce, aby na własne oczy zobaczyć linię technologiczną. Choć czasami przedsiębiorstwa zapraszają tłumaczy.
3. Podobna dokumentacja w języku obcym i jej odpowiednik po polsku. Znaleźć zbliżone dokumenty (tu przydaje się doświadczenie w ocenianiu „zbliżoności”) . Zwłaszcza dotyczy to skrótów branżowych, na których początkujący może całkowicie polec.
Już widzę, że na dwóch częściach na temat błędów językowych się nie skończy. Nie poruszyłem choćby takiego horrendum, jak problem tworzenia skrótów własnych podczas tłumaczenia.
Najnowsze komentarze